Jeżeli zamierzacie spędzić najbliższy urlop na plażach Costa Brava na północy Hiszpanii, koniecznie zabierzcie z sobą reportaż Normana Lewisa. Dowiecie się z niego, jak wyglądało tam życie przed wybuchem wielkiego boomu turystycznego. Autor zdążył jeszcze niemal w ostatnim momencie zobaczyć to, co już na dobre zniknęło z krajobrazu Hiszpanii.
Dwie godziny jazdy szybkim promem z Gwadelupy i przedostajemy się do zupełnie innego świata. Tu czuć w pełni duszę Karaibów. Tu nie odczuwamy już tego rozdwojenia jaźni – Europa zachodnia versus kolonia francuska.
Gdy wylądowaliśmy w Kolombo w ostatnich dniach stycznia br., zaskoczyła nas od razu dziwnie nerwowa atmosfera panująca na lotnisku. Nie zdążyliśmy jeszcze opuścić samolotu, a już na pokładzie pojawiła się ekipa dezynfekująca powietrze, którym przed chwilą oddychaliśmy. Natomiast wszyscy obsługujący nas na lotnisku nosili bez wyjątku białe ochronne maseczki. Przestaliśmy się temu wszystkiemu dziwić, gdy zerknęliśmy na tablicę z przylotami. Widniało tam aż kilka połączeń z Chinami.
Na Teneryfę zwabiły nas góry i dobre wina – krew tutejszej wulkanicznej ziemi. Słynne nadbrzeżne kurorty z podrabianymi plażami i piaskiem dowożonym aż z Sahary omijaliśmy szerokim łukiem. Na nocleg wybieraliśmy domki lub pokoje zlokalizowane w bezpiecznej odległości od zatłoczonych ośrodków wczasowych. Wynajęte auto ułatwiało nam zawsze dotarcie do najtrudniej dostępnych zakątków.
Wisława Szymborska napisała piekny wiersz o tarsjuszu, który nie jest potrzebny człowiekowi do niczego i który uspokaja sumienia. Załuję, że nie znałem tego wiersza przed podróżą na Filipiny i na północ Indonezji.
Indonezja – piękny i sympatyczny kraj ze swoimi trudnymi problemami. E.Pisani napisała o tym świetną książkę. Zagląda za kulisy systemu politycznego tego kraju, tłumaczy skąd bierze się tam korupcja i dlaczego nie musimy się obawiać zagrożeń ze strony fundamentalistów.
Śmierć Magellana na Filipinach jest najbardziej zaskakująca w jego całej biografii. Bo nie była to śmierć godna tego podróżnika. Można powiedzieć, że zginął przypadkowo w błahej potyczce z tubylcami na wyspie Mactan.
Po wylądowaniu na Gwadelupie poczuliśmy się jak we Francji . Całkiem przyzwoite drogi ,a nawet autostrada w okolicach lotniska, wszędzie billboardy promujące francuskie produkty łącznie z bielizną damską. Luksusowe jachty. Francja elegancja! Samochody oznakowane FR. Ceny oczywiście w Euro , no i policjanci we francuskich mundurach – tyle tylko że hebanowo czarni.
Dwie godziny jazdy szybkim promem z Gwadelupy i przedostajemy się do zupełnie innego świata. Tu czuć w pełni duszę Karaibów. Tu nie odczuwamy już tego rozdwojenia jaźni – Europa zachodnia versus kolonia francuska.
Aby napisać tak niezwykłą książkę o Hiszpanii, trzeba być naprawdę zakochanym do szaleństwa w tym kraju. A oto wyznanie miłosne samego autora: „Jedną z niewielu niezmiennych rzeczy w moim życiu jest miłość – nie ma łagodniejszego określenia –do Hiszpanii. Kobiety i przyjaciele z niego zniknęli, ale kraj nie przemija tak szybko.”
Maraiowi marzy się napisanie specjalnego antybedekera dla podróżujących dyletantów, z którego wędrowiec mógłby się nauczyć, że podczas podróży może się z lekkim sercem odnieść powierzchownie do znanych atrakcji, jeśli pozostanie wystarczająco gorliwy i uważny wobec nieistotnych szczegółów. Może sobie nawet darować zachwyty i okrzyki w muzeach i katedrach, jeśli jednocześnie nie zapomni przyjrzeć się uważnie jakiejś klamce czy wystawie sklepu z żywnością.
Tajemnicze wyspy Banda, gdzie legenda wysp korzennych spotyka się z historią. O tej podróży marzyliśmy od wielu lat. I teraz sen zaczyna się pomału spełniać. Wjeżdżamy na pokładzie promowego olbrzyma firmy Pelni w wąską cieśninę między stożkiem wulkanu Gunang Agi a niewielką wyspą Banda Neira. Na zielonym zboczu góruje majestatycznie fort Belgica …
Ambon był naszym przesiadkowym przystankiem w drodze na wyspy Banda. Z pewnym niepokojem wysiadaliśmy z samolotu. Jeszcze kilka lat temu obowiązywał tutaj całkowity zakaz wjazdu dla cudzoziemców. Krwawe rozruchy na Molukach – niejednokrotnie porównywane do wojen religijnych w Bośni czy Libanie – zaczęły się właśnie od wydarzeń na wyspie Ambon. Wkraczaliśmy pełni obaw na terytorium, z którego wylała się fala ludzkiej nienawiści na niewyobrażalną skalę.
© 2024 Blog Janusza Zaręby. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Strona wspierana motywem Motyw Franz Josef i Wordpress.