Gary Paul Nabhan, Kumin, kakao i karawana. Odyseja aromatyczna. Wydawnictwo UJ, 2016
Świat średniowiecznych szlaków korzennych zafascynował mnie już kilka lat temu, gdy odwiedziłem Petrę w Jordanii. Potem o wyścigu średniowiecznych mocarstw szukających drogi do mitycznych Wysp Korzennych pisałem parokrotnie w swoich notatkach z Indonezji (Moluki – Wyspy Banda), ze Sri Lanki oraz w „Lekturach na drogę”. Ów wyścig przyniósł przełomowe odkrycia geograficzne znane nam dobrze z podręczników szkolnych. Bardzo się więc ucieszyłem, gdy w moje ręce wpadła książka Garego Paula Nabhana, który podjął ambitną próbę uporządkowania dotychczasowej wiedzy na ten temat. A miał ku temu niezwykły powód – jego antenaci wywodzili się z kupców korzennych na Bliskim Wschodzie. Amerykański publicysta, autor wielu interdyscyplinarnych książek z pogranicza gospodarki, historii, ekologii, botaniki i kultury wybrał się w podróż swojego życia trwającą z przerwami kilkanaście lat. Podążał śladami swoich przodków, którzy handlowali przyprawami już przed kilkoma tysiącami lat. Powstała w ten sposób niezwykła „odyseja aromatyczna”.
Autor odwiedził najważniejsze odcinki szlaków korzennych, zaglądał do licznych targowisk, suków, mercados, bazarów i portów w kilkunastu krajach Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej, nocował w karawanserajach i innych miejscach związanych do dzisiaj z handlem przyprawami, wertował prywatne archiwa, buszował po wielu muzeach i bibliotekach, no i rozmawiał z ludźmi nadal handlującymi korzeniami.
Zazwyczaj początki eksploracji świata wiążemy z wielkimi odkryciami geograficznymi końca XV wieku i z Krzysztofem Kolumbem. Tymczasem jest to subiektywny europejski punkt widzenia. Nabhan uważa, że w cieniu pozostaje do dziś spuścizna w dziedzinie nawigacji, eksploracji geograficznej i globalizacji pozostawiona przez Fenicjan, Arabów, Nabatejczyków i Żydów w czasach starożytnych co najmniej przed 3 – 4 tys. lat temu. Jednym z głównych motorów tej starożytnej eksploracji świata był właśnie handel korzeniami i aktywność biznesowa kupców z Bliskiego Wschodu, docierających od bardzo dawna do portów azjatyckich i afrykańskich. To oni rozpoczęli pokojową kolonizację nowo odkrywanych lądów oraz oni byli rzeczywistymi pionierami dzisiejszej globalizacji – nie tak brutalnej i opartej na wyzysku, jak to dzieje się często w wykonaniu współczesnych jej kontynuatorów.
Nabhan zaczyna swoją podróż od krainy swoich przodków – Półwyspu Arabskiego, który był nazywany w starożytnych czasach nie bez powodu Arabia Felix czyli Arabia Szczęśliwa. To tu znajdowała się kolebka światowego handlu roślinami i substancjami aromatycznymi: „Ziemia ta jest jak magiczny pierścień Alladyna – odpowiednio potarta odsłania oszałamiający świat kadzideł, przypraw korzennych, perfum i ziół leczniczych przynoszących rozkosz i orzeźwienie.”
Początkowo Arabia miała w swojej ofercie handlowej tylko kilka rodzimych pachnących produktów, głównie mirrę i kadzidło pozyskiwane z dziko rosnących krzewów na południu półwyspu. Wg naukowców „pustynna roślinność kompensowała brak wydajności intensywnością zapachu, smaku i mitycznej potęgi działania”. Tak intensywnych aromatów nie można było pozyskiwać w krajach zasobniejszych w wodę w rejonie Morza Śródziemnego. Nomadzi zaczęli więc wymieniać te swoje niezwykłe aromaty na żywność i inne dobra niezbędne do życia, jakich nie mogła zapewnić ich jałowa pustynna gleba. Wobec niedorozwoju żeglugi morskiej mirra i kadzidło było dostarczane w rejon Morza Śródziemnego przez arabskich kupców głównie za pomocą karawan z wykorzystaniem wielbłądów. Z upływem stuleci wraz z doskonaleniem sposobów nawigacji morskiej nomadzi wprowadzali do swojej oferty aromaty przywożone z Azji, które także były transportowane wielbłądami przez pustynny półwysep w kierunku wybrzeża Morza Śródziemnego. W ten sposób Półwysep Arabski stał się pępkiem handlowym ówczesnego świata. Z dalekich krain przywożono korę cynamonu kasji z Chin, prawdziwy cynamon z Cejlonu, pieprz z Indii, a nawet orzechy muszkatołowca rosnące na słynnych Wyspach Korzennych (obecnie Moluki).
Przez parę tysiącleci arabscy kupcy skrywali skrzętnie swoją wiedzę , skąd pochodziły sprzedawane przez nich egzotyczne aromaty. Opowiadali swoim klientom z rejonu Morza Śródziemnego różne fantastyczne bajki, np. że na pustyniach w Arabii żyją drapieżne ptaki, które z lasek cynamonu budują swoje gniazda. W ten sposób pochodzenie przypraw było otoczone mgiełką tajemnicy, budziło emocje i wspomagało popyt na te drogocenne specyfiki, który miały posiadać liczne, cudowne właściwości. Tak już wtedy wykuwały się podwaliny współczesnego marketingu. Handel przyprawami stał się w tamtych czasach niezwykle lukratywnym zajęciem. Pisze Nabhan: …”zniewalające zapachy i smaki uderzyły do głowy warstwom dzierżącym władze i wpływy w Atenach, Rzymie, Aleksandrii (…) i Babilonie, choćby ze względu na fakt, że ostentacyjna konsumpcja tych modnych dóbr z importu gwarantowała podniesienie statusu społecznego. Nic dziwnego, że ceny egzotycznych aromatów w Europie przyprawiały wówczas o zawrót głowy. Przykładowo gałka muszkatołowa i cynamon były dosłownie na wagę złota. Uważano je wtedy za cudowne środki lecznicze, konserwujące żywność, używały je w formie balsamów i pachnideł ówczesne damy na królewskich i książęcych dworach.
Podczas swoich wędrówek autor odwiedził m.in. fragmenty słynnego szlaku jedwabnego, był np. w Duszanbe, stolicy Tadżykistanu oraz w Quanzhou nad Morzem Wschodniochińskim (w starożytnym porcie Zaiton, gdzie znajdował się ongiś końcowy przystanek szlaku łączącego Chiny z resztą kontynentu). Przedstawił historię Zheng He – wielkiego podróżnika z Chin dowodzącego flotyllą kilkudziesięciu statków handlowych, które dotarły aż do Rogu Afryki na początku XV wieku.
Nabhan wybrał się także do Granady i Kordoby w Hiszpanii, aby tropić tam ślady upowszechniania roślin przyprawowych w czasie panowania Arabów oraz pokazać, jak islam przyczynił się na półwyspie iberyjskim do prawdziwej rewolucji w rolnictwie i ogrodnictwie, a w ślad za tym i w sztuce kulinarnej. Arabowie szybko zdali sobie sprawę z tego, że Al-Andaluz dysponuje większymi zasobami wody oraz lepszymi ziemiami uprawnymi niż większość terytoriów Bliskiego Wschodu i dlatego postanowili z tamtejszych bogactw zrobić jak najlepszy użytek. Nabhan przedstawił niezwykle barwne dzieje Abd ar- Rahmana – emira Al-Andalus w latach 756–788, który miał największe zasługi w budowie kwitnących ogrodów Granady i Walencji.
Zdaniem Nabhana pamięć o przyprawach zawarta jest nie tylko w źródłach pisanych, ale także w przepisach kulinarnych, które są dla autora świadectwem przenikania się najdawniejszych kultur oraz swoistej korzennej globalizacji smaków. W książce autor zebrał kilkanaście takich dowodów, w tym także pochodzących z Hiszpanii. Wiele potraw tamtejszej tradycyjnej kuchni wywodzi się z czasów islamskich, np. słynna zupa gazpacho w istocie przybyła na półwysep iberyjski wraz z Arabami w IX wieku n.e. i początkowo nie zawierała pomidorów, które pojawiły się w przepisach dopiero w czasach podboju Ameryki przez Kolumba.
W ostatnich rozdziałach Nabhan przedstawia również losy globalnego handlu korzennego po odkryciu nowych lądów przez europejskie potęgi pod koniec XV wieku. Nowi odkrywcy z krajów chrześcijańskich pozazdrościli dotychczasowego monopolu na handel przyprawami, jaki sprawowali na kontynencie azjatyckim już od paru tysięcy lat arabscy i żydowscy kupcy korzenni. Postawili więc sobie za zadanie zniszczyć ekonomiczną i duchową dominację islamu na słynnych szlakach korzennych oraz zagarnąć ogromne profity z handlu przyprawami.
Jako pierwsi przystąpili do tej antyislamskiej krucjaty Portugalczycy. Niestety, zapoczątkowali oni najbardziej krwawy etap w historii handlu korzeniami, który będzie trwał przez następne pięć stuleci. Ekspansji gospodarczej i duchowej towarzyszyło użycie siły militarnej. Mało chlubną rolę odegrał w tej krucjacie słynny podróżnik Vasco da Gamy, który jako pierwszy dotarł statkiem do Indii opływając Afrykę. Był kiepskim żeglarzem i jeszcze gorszym dyplomatą, ale nadrobił to siłą swoich armat, niszcząc spotykane po drodze statki arabskie, a na lądzie kupieckie faktorie zakładane przez Arabów i Żydów. Nabhan uważa, iż przejęcie monopolu na handel przyprawami z rąk „innowierców” okazało się pyrrusowym zwycięstwem. Wypędzani z półwyspu iberyjskiego muzułmanie i Żydzi przyjmowali z konieczności nową wiarę i stopniowo zaczęli uczestniczyć w kolonizacji nowo odkrywanych ziem. Odbudowywali dawne powiązania kupieckie, coraz aktywniej biorąc udział w nowym międzynarodowym ładzie handlowym. Teraz sieć korzennych szlaków powiększyła się z ich udziałem nie tylko o nowe terytoria amerykańskie, ale także wzbogaciła się o nowe aromatyczne rośliny, takie jak kakaowiec, papryka i pomidory.
Przyprawy przestały już dawno pełnić globalną rolę gospodarczą we współczesnym świecie. Uprawa większości aromatycznych roślin została upowszechniona na całej kuli ziemskiej. Tylko nieliczne gatunki są nadal przedmiotem zamorskiego handlu – już nie drogą morską, ale głównie lotniczą. Można powiedzieć, że przyprawy trafiły dzisiaj pod strzechy i można je kupić niemal wszędzie po przystępnej cenie.
„Aromaty”pozostały jednak nadal istotnym składnikiem egzotyki dalekich krajów, które lubimy tak często odwiedzać. Zawsze będziemy ciekawi, jak rośliny przyprawowe rosną w ogrodach, jak kwitną i jak są przetwarzane, zanim trafią do pojemniczków czy torebek oferowanych dzisiaj w niemal każdym sklepie spożywczym. Zawsze lubimy myszkować po egzotycznych bazarach, aby nacieszyć się barwami lokalnych warzyw, owoców i przypraw oraz tropić aromatyczne zapachy „roślin zielnych, suszonych owoców, rozgniecionych ziaren, mielonych korzeni” znanych nam od dzieciństwa. Ale najchętniej sprawdzamy te wszystkie egzotyczne zapachy i smaki w potrawach przygotowywanych w miejscach ich pierwotnego pochodzenia. Bo wtedy najlepiej odkrywają przed nami swoje tajemnice.
Dodaj komentarz