Zapiski z podrózy dalekich i bliskich

Run czyli angielska „reduta Ordona”. Giles Milton, Muszkatołowa wojna Nathaniela

Giles Milton, Muszkatołowa wojna Nathaniela. O tym, jak odwaga jednego człowieka zmieniła bieg historii, Prószyński i S-ka, Warszawa 2001

 

Gilesowi Miltonowi , angielskiemu dziennikarzowi , autorowi reportaży historycznych udało się ocalić od zapomnienia historię mało znanego bohatera wielkich odkryć geograficznych. Anglicy mieli kilku bardziej sławnych podróżników i odkrywców w XVI i XVII wieku niż kapitan Nathaniel Courthope – bohater przedstawianej tu książki. A jednak ze względu na swoją szlachetną postawę  ów kapitan zasłużył  na nie mniejszą chwałę niż np. Francis Drake.  Pisarz przeszukał  bogate archiwa brytyjskie i odnalazł w nich bogatą dokumentację  życia kapitana, także dotarł do jego dzienników. Powstała w ten sposób oryginalna książka biograficzna, którą powinni  przeczytać obowiązkowo wszyscy podróżujący dzisiaj do Indonezji, jeśli  interesują ich  dawne wyprawy  po przyprawy korzenne.

Tytułowy Daniel czyli  Nathaniel Courthope na początku XVII wieku został wysłany w imieniu Korony Brytyjskiej z tajną misją do dalekiej Azji, aby zorganizować tam dostęp do bezcennych wówczas plantacji gałki muszkatołowej rosnącej tylko w tej części świata, w rejonie tzw. wysp korzennych. O wyspy te rywalizowały ze sobą prawie wszystkie ówczesne potęgi morskie w Europie. Załoga kapitana była bardzo  skromna, składała się z 2 niewielkich statków „Swan” i „Defence”, na  pokładach których znajdowało się około 40 dział i  67 członków załogi. Anglicy dotarli do celu w grudniu 1616 roku.

Kapitan Courthope zdecydował się zakotwiczyć u brzegów malutkiej wyspy Run (o wymiarach około 3 km na 1 km ), aby  tutaj właśnie założyć swoją bazę. Run leży na samym skraju 10 wysepek wchodzących w skład archipelagu Banda (tylko 7 zamieszkałych)  i jest stosunkowo najtrudniej dostępna.

 

Widok na 2 sąsiadujące z sobą wysepki archipelagu Banda – Ai i  Run (po prawej) – zdjęcie zrobione z  pokładu promu Pelni udającego się w kierunku portu w Ambon

 

W ten sposób powstała pierwsza kolonia angielska w Azji. Anglicy nie zamierzali jednak podbijać wyspy siłą. Nawiązali  przyjazne stosunki z tubylcami  i  w taki właśnie bardzo pokojowy sposób  starali się zapewnić sobie stałe źródło  przypraw korzennych. W tym samym czasie pozostałe wysepki archipelagu Banda (za wyjątkiem sąsiedniej wyspy Ai) były już opanowane przez Holendrów, którzy od samego początku wcielali  w życie brutalną strategię podboju Wysp Korzennych. Celem było całkowite ujarzmienie – bez pytania o zgodę mieszkańców –  wszystkich 7 wysp archipelagu łącznie z zajętą już przez Anglików wyspą Run.

Kapitan Nathaniel Courthope zdawał sobie sprawę, że wobec nierównowagi sił bezpośrednia konfrontacja z Holendrami jest niemożliwa. Holendrzy dysponowali  kilkunastoma statkami, w dodatku lepiej wyposażonymi niż angielskie. Na wyspie Banda Neira wybudowali także potężny fort Belgica, który był broniony przez kilkaset żołnierzy.

Anglicy nie tylko dysponowali bardzo skromnymi siłami, ale mieli też poważne problemy z zaopatrywaniem się w wodę i żywność. Mimo to  stawiali przez kilka lat mocny opór Holendrom. W tej nierównej walce z Holendrami sprzyjały im kształt jak i położenie wyspy, którą  niemal w całości tworzył potężny skalisty masyw, otoczony zdradzieckimi rafami koralowymi. Była to w istocie naturalna twierdza niemal nie do zdobycia.  Anglicy mieli też przez pewien czas wsparcie ze strony mieszkańców pobliskiej wyspy Ai, którzy również sprzeciwiali się  holenderskiej okupacji.

 

Grupa mieszkańców wyspy Ai  podczas prac przy budowie tradycyjnej łodzi rybackiej – dziś  takie łodzie służą już tylko do zawodów sportowych  podczas obchodów  dorocznego lokalnego święta.

 

W  liście mieszkańców wyspy Ai napisanym w roku 1615 do Johna Jourdaina , głównego faktora w angielskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej czytamy: „ Przeto pragniemy pakt zawrzeć z królem Anglii, gdyż w tej dobie Holendrzy całą mocą kraj nasz starają się podbić i wiarę nasza zatłumić (…) sam widok Holendrów, potomków nierządnic, nienawiścią napawa, jako że mistrzują w kłamstwach i łotrostwie i  zdradą posiąść pragną ziemię do ludu należącą.”

Zastosowana przez Holendrów taktyka przeciw Anglikom polegała na powolnym i stopniowym nękaniu wroga. Blokowano dostęp jakichkolwiek statków próbujących handlu z załogą kapitana Courthope’a. Porwano razem z żołnierzami jeden z angielskich statków, który próbował  przedostać się na sąsiednią wyspę Ambon. Przejęto także pod osłoną nocy drugi statek. Załoga kapitana skurczyła się w końcu do 39 osób.  Pozbawiona swoich statków czekała na obiecaną odsiecz z Anglii. Gdy ta w końcu przybyła w sile 3 okrętów, została także zaatakowana przez Holendrów i  przepędzona z  wysp Banda. Ale dzielny kapitan w dalszym ciągu odmawiał kapitulacji i tkwił  na posterunku z resztą swoich żołnierzy. Przysiągł walczyć do ostatka w obronie warowni na wyspę Run i słowa dotrzymywał.

Gdy Holendrzy dowiedzieli się od jednego ze swoich agentów na wyspie Ai o planowanej przez kapitana nocnej wyprawie na wyspę Wielka Banda (dzisiaj Banda Besar), zastawili na niego  w końcu pułapkę. Kapitan chciał potajemnie nawiązać kontakty z mieszkańcami zbuntowanymi przeciw okupacji holenderskiej. Ale zginął bohaterską śmiercią zaatakowany przez czatujących na niego Holendrów nieopodal wyspy Ai :”…rażony w pierś usiadł (…) po czym za burtę w odzieniu wyskoczył” nie chcąc być pojmanym.. Było to w roku 1620 po 4 latach zaciętej obrony wyspy Run przez wycieńczonych głodem, ale walczących do końca Anglików.

Kapitan Nathaniel Courthope był jakże nietypową postacią wśród bohaterów wielkich odkryć geograficznych. Większość z nich składała się bowiem z  awanturników i  krwawych pogromców,  którzy na podbijanych ziemiach szukali za wszelką cenę bogactw i łupów. Francis Drake był przykładowo nie tylko słynnym żeglarzem, ale również groźnym piratem napadającym na wszelkie statki  spotykane po drodze, głównie hiszpańskie. Natomiast nasz kapitan przyjechał na wyspy Banda jako żołnierz wierny królowi i pełniący dla niego zaszczytną służbę. Dla niego „patriotyzm i spełniane obowiązków były nawet ważniejsze od handlu”.

Gdy czyta się tę niezwykłą historię angielskiego kapitana Nathaniela Courthope’a z początku XVII wieku, od razu przychodzą na myśl czyny naszych bohaterów walczących parę wieków później o  Polskę. I przelewających także krew, która nie idzie potem na darmo.  Krwawa ofiara kapitana Nathaniela Courthope’a, jak się potem po kilkunastu latach okazało, również  przyniosła owoce Koronie Brytyjskiej, chociaż  w nieoczekiwany sposób.

 

To tutaj najprawdopodobniej  –  w pobliżu wyspy Ai (z prawej strony) zginął tragicznie kapitan Courthope w roku 1620. W tle wulkan Gunung Agu oraz zarys wyspy Banda Neira, gdzie znajdowała sie główna kwatera Holendrów.

 

Anglia długo nie mogła pogodzić się z tym, że po śmierci kapitana Courthope’a poniosła sromotną klęskę w walce z Holendrami i nadal czekała na okazję , aby powrócić na wyspy Banda.

Anglicy w akcie zemsty odbili z rąk Holendrów wyspę Manhattan z jej głównym fortem Nowy Amsterdam po drugiej stronie Atlantyku, gdzie trwała kolonizacja nowo odkrywanych ziem w Północnej Ameryce. W roku 1667 w Bredzie Anglicy i Holendrzy stanęli do kolejnych rozmów pokojowych. Ci pierwsi domagali się natychmiastowego zwrotu wyspy Run , ci drudzy zwrotu o wiele większej wyspy Manhattan. W wyniku długich i zawiłych dyplomatycznych rozmów strony podpisały ostatecznie kompromis: w zamian za zrzeczenie się praw do wyspy Run Anglicy – choć z dużymi wahaniami, bo wydawało im się nadal iż tracą  swoją najbogatszą zamorską posiadłość – zachowywali w swoich rękach wyspę Manhattan.

Mało kto zdawał sobie wówczas sprawę , że podpisana transakcja wymienna będzie miała doniosłe historyczne znaczenie, a jej  wartość przebije niebawem wszelkie utracone przychody Anglii z importu gałki muszkatołowej. W roku 1667 Manhattan liczył zaledwie 1000 mieszkańców i  nie znaczył wiele w dziedzinie handlu. Ale już w następnych latach wyspa weszła w okres niesłychanego rozwoju i prosperity, w wyniku czego Nowy York wyrósł na największą metropolię w Ameryce Północnej.

Natomiast znaczenie Wysp Korzennych zaczęło od tego czasu stopniowo maleć.  Sadzonki cennych przypraw zostały Holendrom  wykradzione, a ich uprawę zapoczątkowano na innych wyspach. W efekcie ceny gałki i innych przypraw spadły gwałtownie, a holenderska Kampania Wschodnioindyjska zaczęła przeżywać kryzys finansowy.

Gdyby nie determinacja i bohaterstwo okazane kilkadziesiąt lat wcześniej przez prostego kupca Nathaniela Courthope’a, Anglicy nie otrzymaliby od losu tak wspaniałego prezentu, jakim stał się Manhattan. Można dzisiaj powiedzieć, że opór na wyspie Run stawiany armii setki razy silniejszej , motywowany przywiązaniem do angielskiej flagi narodowej  przyczynił się do zmiany biegu historii po drugiej stronie kuli ziemskiej.

 

PS. Ponad 350 lat temu maleńka wyspa Run (razem z pozostałymi wyspami Banda) wydawała się być pępkiem świata, o który walczyły krwawo przez kilka dziesięcioleci 2 wielkie europejskie potęgi kolonialne. Ale dzisiejsi mieszkańcy Manhattanu nie mają pojęcia o tym, że gdyby nie podpisanie w roku 1667 roku traktatu w Bredzie (przekazującego w ręce Holandii lilipucią wyspę Run w zamian za prawie 10-krotnie większy Manhattan) , prawdopodobnie porozumiewaliby się dzisiaj językiem holenderskim a nie angielskim. Dlatego z ciekawością przeczytałem w prasie indonezyjskiej wywiad z prof. Ronem Jenkinsem z Uniwersytetu Wesleyen w Middletown (stan Connecticut) , z którego inicjatywy wystawiono w roku 2017 sztukę teatralną pt. „Traktat, który zmienił świat” . Spektakl miał właśnie na celu pokazać Amerykanom w atrakcyjnej formie literackiej nieznane karty z ich historii oraz przywrócić od zapomnienia losy odległej indonezyjskiej wysepki, która w zamierzchłej przeszłości wpłynęła przecież na dzieje świata. Na wyspie Run główna droga nazywa się dzisiaj Il Manhattan, tymczasem Nowy Jork nie zdołał się dotąd odwzajemnić podobnym gestem i nazwać  jedną z alei im. Wyspy Run.

 

Dzieci na wyspie Ai  pomagają rodzicom zbierać gałkę muszkatołową i chętnie pozują do zdjęcia. Patrząc dzisiaj na owoc gałki muszkatołowej  aż trudno uwierzyć , że jeszcze w XVII wieku ówcześni  władcy świata  wpadali w amok  na widok tego niepozornego orzeszka.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.