Zapiski z podrózy dalekich i bliskich

Ucztowanie na szczycie Kinabalu. Notatki z wysp Borneo i Tioman (Malezja)

Po pierwszej wyprawie do malezyjskiej części  Borneo dwa lata temu poczuliśmy niedosyt, nie udało nam się bowiem wejść na najwyższy szczyt  słynnej góry Kinabalu.  Postanowiliśmy więc tam powrócić , aby  nadrobić zaległość, a przy okazji odwiedzić  prowincję Sarawak ze stolicą Kuching  i znanym parkiem narodowym Baku. Ale był jeszcze jeden powód dla powrotu, uświadomiliśmy sobie bowiem , że w muzułmańskiej Malezji dzieją się na politycznej scenie kontrowersyjne wydarzenia , jakich  jeszcze nie spotykaliśmy  dotychczas podczas naszych wędrówek po innych krajach.

Borneo Tioman Singapur 2012 012

Oto  ambitny cel naszego trekkingu  – święta góra Kinabalu

Wspinaczka  na Świętą Górę   

 Wejście na Kinabalu nie wymaga jakichś specjalnych, nadzwyczajnych przygotowań, choć trzeba wdrapać się  na  4095 m n.p.m.
Na szczęście tego dnia nie padało , mieliśmy piękną słoneczna pogodę . Postrzępiony niczym grzebień koguta wierzchołek Kinabalu  nie był spowity mgłami, ukazał  się nam tego ranka w całej okazałości .Tak dobre warunki pogodowe nie są tu codziennym zjawiskiem. Możemy sobie tylko wyobrazić , jakim koszmarem byłaby całodzienna wspinaczka w tropikalnym deszczu i we mgle.

Ta prastara góra ( wypiętrzyła się około  15 mln lat  temu ) jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Ale szczyt Kinabalu jest ważny dla Malajów z innego powodu – od stuleci uznawany jest za świętą górę, wg wierzeń lokalnego plemienia Kazadan Dusan zamieszkują tam po śmierci dusze ich przodków. Nazwa góry wywodząca się od  słowa Aki Nabalu  oznacza „miejsce spoczynku umarłych”. Dlatego nasi przewodnicy  zwracali się do nas turystów z prośba o szczególnie godne zachowywanie się w takim świętym miejscu , nie tylko ze względu na ostre rygory obowiązujące zazwyczaj w parkach narodowych.

Pierwsze kilometry marszu  są  w miarę  łagodne , szliśmy schodami –  przez gęsty tropikalny las. Starczyło jeszcze siły i ochoty na przyglądanie się okazom natury , egzotycznym drzewom i  pięknym kolorowym kwiatom. Idziemy przez Park Narodowy, który słynie z różnorodności biologicznej.  Żyje tu połowa gatunków ptaków, ssaków i  płazów żyjących na Borneo oraz dwie trzecie  gadów. Gdy zeszliśmy kilka metrów w bok od traktu , nasz przewodnik pokazał nam stanowisko  purpurowych dzbaneczników ,owadożernych roślin, największej atrakcji przyrodniczej Kinabalu.  Potężne kielichy kwiatów przypominających dzbany stanowią pułapkę dla  insektów. Wewnątrz kielichów znajdują też w ciągu dnia schronienie niektóre gatunki nietoperzy , które w zamian za tę przysługę pozostawiają roślinom swoje odchody – bogate źródło bezcennego azotu. Rzadki to przykład międzygatunkowej współpracy.

Borneo Tioman Singapur 2012 024

Purpurowe owadożerne dzbaneczniki to jedna z przyrodniczych atrakcji góry

Szlak górski  był dobrze zagospodarowany. Po  każdym przebytym kilometrze można było odetchnąć pod drewnianą wiatą i  obetrzeć pot z czoła. A także uzupełnić zapas wody pitnej. Podczas jednego z takich krótkich wypoczynków usłyszeliśmy polska mowę. Dwoje młodych Polaków – okresowo pracujących w Kuala Lumpur –  wybrało się właśnie na weekend , tworzyli sympatyczną parę, z którą miło się po drodze rozmawiało.

Zakładaliśmy optymistycznie, że  kamienne schody szybko się skończą i  będziemy już dalej wędrować typowym górskim szlakiem. Tymczasem  stopnie  nie miały końca. Wędrowaliśmy nimi – choć trudno to było uznać za górską wędrówkę – przez dalszych 6-7 km. Przyzwyczajeni do włóczęg po polskich górach przeżyliśmy z tego powodu prawdziwy szok. Taki sposób zdobywania szczytu jest bardzo uciążliwy dla nóg ,a w dodatku  bardzo monotonny . Gdy w końcu po kilku godzinach  marszu kilkaset metrów przed schroniskiem weszliśmy na  normalna , kamienistą  drogę,  odczuliśmy ogromna ulgę . Nasze zmęczone nogi  uwolniły się wreszcie z morderczego jarzma schodów. Co roku w październiku po tych samych schodach nie wlecze  się  tak ja my , ale biegnie kilkuset uczestników  „Mount Kinabalu International Climbathon” , uważanego  za najtrudniejszy bieg górski na świecie. Rekordziści wbiegają na górę w ciągu 2 godzin z kawałkiem.

Odwracamy się do tyłu. Gdy gęsty las deszczowy ustępuje już skalnym polanom i  karłowatym zaroślom, można wreszcie podziwiać górskie panoramy, przetykane kłębiącymi się chmurami. Natomiast w górze przed nami odsłaniają się  coraz wyraźniejsze kontury skał na szczycie  Kinabalu. Zaczynamy pomału odczuwać szmery w głowie, dają się już we znaki skutki choroby wysokościowej.

Kulinarne rozpasanie na szczycie

Po ponad 7 godzinach naszej wędrówki docieramy do naszego blaszanego noclegowiska. Schronisko leżące na wysokości 3273m okazało się skromne, ale zapewniające wszelkie podstawowe wygody dla człowieka zmęczonego całodziennym marszem pod górę (toalety, ciepła woda, elektryczne ogrzewanie w nocy, gdy temperatura spada poniżej zera). Natomiast gdy weszliśmy do jadalni , przeżyliśmy kolejny szok. Na stołach czekały na nas wykwintne potrawy – po kilka dań do wyboru spośród  kuchni malezyjskiej lub zachodniej i to dość wyszukanych. Była to gruba przesada na tej wysokości . Mieliśmy ciągle w oczach widok mijających nas po drodze malajskich bagażowych, dźwigających dla nas w pocie czoła te wszystkie frykasy, którymi mogliśmy zajadać się  teraz na tarasie , podziwiając przepiękną panoramę gór. Płaciliśmy za to (posiłki, nocleg i  przewodnik) bardzo słono , bo aż ponad  1000 zł  od osoby (tańszej  opcji nie było) , ale nie był to naszym zdaniem konieczny wydatek podczas takiej wyprawy.

Borneo Tioman Singapur 2012 061

Jeden z kulisów niosących na swoich plecach prowiant dla restauracji u podnóża góry

Lokalni kulisi ze stosem paczek umocowanych na plecach ważących  nawet i 50 kg – to był  a  główny szlak zaopatrzeniowy dla schroniska  i  tamtejszej restauracji, przecież trzeba  wyżywić i przenocować codziennie ponad 100 turystów. Innej niż te schody  drogi zaopatrzeniowej nie ma. Jeśli pojawiają się od czasu do czasu helikoptery, to tylko po to, aby ratować ludzi w ciężkich nieszczęśliwych przypadkach. Niestety, jak powiedział nam przewodnik, co roku podczas wspinaczki  i schodzenia z  Kinabalu  zdarza się kilka śmiertelnych wypadków. Najczęściej ofiarami są ludzie  nierozsądni, którzy wybierają się na tak wysoka górę wbrew przeciwskazaniom  lekarzy albo  nie są odpowiednio ubrani. Sami z przerażeniem widzieliśmy wchodzącą na górę liczna malajską rodzinę w klapkach.

Po północy, kiedy większość  wyruszała  zdobyć sam szczyt, do którego pozostało już kilkaset metrów , my podjęliśmy decyzję o pozostaniu w schronisku. Na skalnej ścieżce pojawił się mróz, kamienna ścieżka była bardzo śliska  i nie chcieliśmy ryzykować. Ponadto zaczęliśmy coraz bardziej odczuwać problemy zdrowotne,  dawał znać ból głowy, a nogi odmawiały Jadwidze posłuszeństwa.

Borneo Tioman Singapur 2012 048

Skały na samym wierzchołku Świętej Góry

Powrót nie był też łatwy, znowuż głównie z powodu  tych tysięcy schodów, o różnych wysokościach ,co utrudniało ustanowienie jednolitego rytmu wędrówki. Mimo że nie zdobyliśmy samego wierzchołka góry , wracaliśmy z  satysfakcją. Weszliśmy  przecież  na najwyższą górę w Azji Południowo-Wschodniej. No i swoim zachowaniem nie naruszyliśmy w niczym spokoju dusz przodków, skoro szczęśliwie powróciliśmy. Niegdyś przed każdą wędrówką należało wsiąść udział  w specjalnej ceremonii mającej na celu udobruchanie duchów. Dziś ceremonia jest jedna, w grudniu każdego roku i  modły muszą wystarczyć dla wszystkich turystów na cały rok. Specjalny rytuał nazywa sie Monolob , przewodzi mu  kapłanka zwana Bobolian . Składa ona ofiarę składająca się z 7 białych kur, 7 kurzych jaj, orzechów arekowych, tytoniu, proszku wapiennego (wapna) i liści z drzewa arekowego. W trakcie wykonywania  pieśni  kury są zabijane, gotowane ze wszystkimi dodatkami  i  przekazywane uczestnikom ceremonii. Szkoda, że takiej właśnie potrawy nie zaserwowano nam w schronisku dla podniesienia atrakcyjności menu.

Borneo Tioman Singapur 2012 038 

Widok ze szczytu  przetykany kłębiącymi się chmurami.

Kuching – miasto kotów  

Obolałe nogi  po zdobyciu Kinabalu  leczyliśmy już w Kuching – stolicy Sarawaku, dokąd  udaliśmy się samolotem z Kota Kinabalu . Schodów na ulicy czy w hotelu unikaliśmy jak ognia ,bo każda próba ich sforsowania kończyła się wyciem z bólu . Dlatego pierwszy dzień pobytu w Kuching spędziliśmy relaksowo w najbardziej płaskim terenie, na jaki natknęliśmy się w mieście, w przepięknym parku orchidei  z setkami kwitnących gatunków.

Borneo Tioman Singapur 2012 077

W Kuching koty mają kilka swoich pomników

Kuching nazywany jest w języku Malajów miastem kotów. W centrum miasta widzieliśmy przynajmniej dwa potężne pomniki z kotami. Jest tu nawet Muzeum Kotów, ale omijaliśmy go szerokim łukiem, gdy ostrzeżono nas ,że  obiekt jest bardzo kiczowaty. W każdym sklepie z pamiątkami aż roiło się od glinianych i plastikowych kotów oraz koszulek z kocimi wzorami. Odnieśliśmy wrażenie,  że miasto ma  kompletnego bzika na punkcie kotów. .

Borneo Tioman Singapur 2012 106

Brama do chińskiej części miasta Kuching

Wbrew przewodnikowym  zachwytom miasto nie zaskoczyło nas pozytywnie. Owszem, najbardziej interesująca jest część  chińska kultywująca tradycje kolonialne. Swoisty klimat tworzą tu parę wąskich uliczek, niskie stare domki, wiele knajpek i sklepów z pamiątkami . Dodatkowego uroku dodaje położenie tutejszego China Town –  nad szerokim  bulwarem rzeki o nazwie Sungai Sarawak.

Chińczyków spotyka się tu częściej niż w innych prowincjach Malezji . W  Sarawaku żyje ich aż 30 %, gdy w całej populacji Borneo stanowią przeciętnie około 10% . Tradycyjnie jak ich przodkowie, którzy osiedlili się tutaj  już ponad 1500 lat temu – zajmują się głównie handlem, usługami i  innymi prywatnymi inwestycjami. Są też tradycyjnie  najbogatszą częścią lokalnej społeczności, co stanowi paradoksalnie największą zmorę rządów w Malezji. Już od ponad 40 lat  tutejsze rządy oficjalnie preferują w życiu administracyjnym i gospodarczym rdzennych Malajów kosztem  pozostałych nacji żyjących w tym kraju, także i Hindusów, a mimo to Chińczycy mają się ciągle dobrze i są nadal dominującą siłą w gospodarce. Dzieje się tak mimo licznych przeszkód i  ograniczeń w ich rozwoju, takich jak utrudniony dostęp do stanowisk pracy w administracji publicznej, do edukacji, a nawet dyskryminacja w dostępie do  mieszkań socjalnych czy  kredytów.

Dlatego tutejszy system polityczny można określić dyplomatycznie  jako preferowanie niektórych grup etnicznych kosztem innych , albo bez owijania w bawełnę  wprost jako realizowanie przez Malezję  swoistej polityki rasistowskiej.

 Biały król  Sarawaku

Historia  miasta Kutching wiąże się jednak nierozłącznie  z nazwiskiem  Anglika Jamesa Brooke’a , nazywanego białym radżą z Sarawaku. Ma on tu swój pomnik , nazwę ulicy i  jednego z głównych placów. Nawet jeden z gatunków dzbaneczników spotkanych w masywie Kinabalu nazywa się „rajah Brooke „ James Brooke nadał miastu w roku 1872  nazwę Kuching i  ustanowił tutaj stolicę Sarawaku. Można sobie tylko wyobrazić, jak wielkim awanturnikiem i łowcą przygód był ów angielski emerytowany wojskowy. Najpierw wdał się w łaski sułtana z Brunei pomagając mu stłumić lokalne powstanie Dayaków w tej części Borneo, a  potem stopniowo uwolnił się spod jego opieki  i ogłosił się samozwańczym królem prowincji czyli radżą. Starał się potem rządzić sprawiedliwie, skoro do dziś zachowuje się dobrze w pamięci tubylców niezależnie od ich koloru skóry. Także i Chińczyków, ponieważ potrafił umiejętnie przyciągać do siebie kapitał chiński i  wspierać imigracje chińską (wspomniana nadreprezentacja jest w sporej mierze jego spuścizną). Udało mu się także uśmierzyć waśnie wśród lokalnych plemion , słynnych łowców głów, urządzających   na siebie krwawe polowania w celu zdobycia głów przeciwnika. Radża prowadził  politykę, która była zupełnym zaprzeczeniem obecnej praktyki  etnicznej w Malezji i szkoda, że władze w Malezji nie potrafią kultywować tych tradycji.

James_Brooke

James Brook – biały król Sarawaku

Potomkowie radży (powstała nawet dynastia  Brooksów) rządzili prowincja jeszcze przez kilkadziesiąt lat aż do roku, mieli osobną flagę i emitowali odrębną monetę. I co najciekawsze, byli niezależni od Korony Brytyjskiej – dopiero w roku 1946 ostatni z białych radżów zdecydował się przekazać  prowincję Sarawak w ręce Anglików.

Wskazówki światłego przywódcy narodu

 W Malezji wychodzi parę angielskojęzycznych gazet, jak np. Nation czy Star. Próbuję z ich pomocą  odczytać tutejszy klimat polityczny. Już z pierwszych stron widać ,że kraj posiada silnego przywódcę a może i wodza , który niemal codziennie coś wizytuje, objeżdża cały kraj i ma w zwyczaju udzielać narodowi  światłych wskazówek . Jest to premier o nazwisku składającym się aż z 5 imion i nazwisk, Datuk Seri Najib Tun Razak. Widzimy go na zdjęciach zawsze uśmiechniętego i  otoczonego  tłumem równie jak on zadowolonych rodaków.

Podczas spotkania z nauczycielami islamu powiedział :”Liderzy islamu muszą bronić swojej pozycji liderów wiary w taki sposób, aby uzyskiwać uznanie oraz nieść błogosławieństwo nie tylko muzułmanom ,ale i  wszystkim pozostałym w kraju.”

W kolejnym przemówieniu podczas spotkania z inwalidami i seniorami Ojciec narodu odniósł się do kwestii socjalnych: Malezyjczycy musza być ludźmi, którzy wzajemnie potrafią się kochać i są zdolni zrozumieć uczucia tych, którym w życiu się nie poszczęściło i którzy potrzebują pomocy aby stać się bardziej samodzielni.”

Z kolei  Pan Premier podczas jubileuszowych uroczystości w jednym z centrów naukowych powiedział do młodych ludzi: „Malezyjczycy powinni posiadać twarde charaktery i otwarte umysły”. Używając analogii drzewa powiedział ,że ich charaktery muszą być tak mocne jak korzenie, wówczas drzewa będą nie do zachwiania. Jednocześnie przestrzegł młodych przed ślepym naśladownictwem zachodnich zwyczajów (fastfood, markowe ubrania), ponieważ  może to spowodować utratę ich tożsamości czy charakterów.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wydanie jednej z angielskojęzycznych gazet w Malezji  – obok  zdjęcie światłego przywódcy podejmującego delegację z zagranicy

Akurat było to na parę dni przed Swiętem Walentynkowym, obchodzonego w tym kraju chyba bardziej entuzjastycznie niż w Polsce. Ulice miast  były pełne billboardów z czerwonymi serduszkami. Jakby w odzewie na wskazówki przywódcy narodu młodzieżowa przybudówka rządzącej partii PAS  ogłosiła protest przeciw szeroko zakrojonej kampanii promującej Walentynki niemal we wszystkich mediach malezyjskich. Jako świętu obcemu tradycji muzułmańskiej. Tak więc prasówka ukazała nam jakże znajome nam z niedawnej przeszłości  dyskusje i zwyczaje. Zapachniało nam tu totalitarnymi klimatami.

Leniwe pijawki z parku narodowego Bako

 Borneo Tioman Singapur 2012 202

Borneo Tioman Singapur 2012 186 (Medium)

Bako należy do najmniejszych parków narodowych na Borneo

Prowincja Sarawak   została w największym stopniu na Borneo ogołocona  z lasów deszczowych,   i   powoli zamienia się w betonowy bastion  ciężkiego przemysłu.

Wbrew protestom ekologów zbudowano tu olbrzymią hydroelektrownię, która  zalała obszar 700 km kwadratowych  oraz  zniszczyła  obszar 230 km kw.  oryginalnej puszczy tropikalnej. Pamiątką po tutejszej  bujnej naturze pozostają niewielkie, rachityczne parki narodowe.

Pojechaliśmy busem, a potem wzdłuż brzegu morza łodzią na dwa dni do najsłynniejszego w okolicy parku narodowego Bako. Liczy zaledwie 27 km kwadratowych (porównajmy to z obszarem zalanym przez tamę wodną), leży nad samym Morzem Południowochińskim. Zrobiliśmy 10-kilometrowy trekking, ale nogi dobrze zahartowane po Kinabalu niosły nas prawie same. Park jest niewielki, ale wydawał się nam – po zwiedzeniu dotychczasowych na wyspie Borneo prawie martwy, bo nie słyszeliśmy tutaj takiego bogactwa dźwięków i  odgłosów natury, jak np. w parku narodowym Mulu czy w masywie Kinabalu . Poza paroma małpami nie spotkaliśmy innych dzikich zwierząt. Nie atakowały nas tez   pijawki, co niestety najgorzej świadczyło o  stanie dzikości tego parku, w którym nie wyznaczono zresztą żadnej strefy ścisłej ochrony.  Jadwidze  przebiegł drogę jakiś wąż ,a może tylko jej się tak wydawało. Pod koniec wędrówki pogubiliśmy się,  nie mogliśmy odnaleźć oznaczeń szlaku i przeżyliśmy chwile grozy, bo zbliżał się już wieczór. Zataczajac koła wokół  ostatniego odnalezionego znaku ,w ten sposób jakimś cudem  trafiliśmy na właściwy trakt. Nocleg znaleźliśmy  na terenie głównej siedziby parku , w schronisku ze skromnymi  wieloosobowymi salami , gdzie na betonowej posadzce leżały  same materace. Pogoda  nam dopisywała – chociaż w  nocy lało często  jak z cebra, zdarzały się nawet tropikalne burze,  w dzień robiło się gorąco i można było zażywać słonecznej i morskiej kąpieli.

 

Borneo Tioman Singapur 2012 184

Na trasie naszej wędrówki przez park – prowadzącej wzdłuż wysokiego brzegu morza

Nazajutrz nie mogliśmy odmówić sobie odwiedzenia okolicznego parku etnograficznego , położonego  na półwyspie Santubong u stóp góry o tej samej nazwie. Bardzo pomysłowo urządzone muzeum tradycyjnego borneańskiego budownictwa (szałasy i tzw. długie domy miejscowych plemion). Większość domów nie stała pusta, ale odbywały się w nich pokazy codziennych zajęć  oraz pracy rzemieślników. Na koniec zobaczyliśmy brawurowy koncert i pokaz  ludowych tańców plemion Dajakow i Penan. Wszystko byłoby pięknie i  wzorowo, gdyby nie propagandowy aspekt parku kultury, bo podczas jego zwiedzania powstawało wrażenie jak gdyby Malezja była rajem, w którym panuje znakomita harmonia  pomiędzy wszystkimi grupami etnicznymi.

Borneo Tioman Singapur 2012 135

 Tradycyjne długie domy na palach prezentowane w parku etnograficznym w Santubong

Borneo Tioman Singapur 2012 126

 Przedstawicielka plemiona Dajaków demonstruje sposób przygotowywania lokalnych potraw

Zabójcy orangutanów

 W „The Nation „, w jednej  z  anglojęzycznych gazet wydawanych w Malezji  znajdujemy  artykuł  o aresztowaniu 3 zabójców orangutanów. Dwóch Indonezyjczyków działało na polecenie malezyjskiego dyrektora jednej plantacji palm olejowych (filii malezyjskiego koncernu) znajdujących się już po stronie indonezyjskiej. Za zabicie jednego orangutana otrzymywali po około 330 ryngitów (w przybliżeniu około 300 zł). Zwierzęta były mordowane w okrutny sposób: najpierw je przeganiano z drzew za pomocą pistoletu gazowego, a potem były zaszczuwane na śmierć przy pomocy sfory psów. Aresztowanym groziła kara nawet do 5 lat więzienia, ale czy ostatecznie sąd  skazał ich na tyle lat , tego już nie dowiemy się. Możemy tylko domyślać się ,że ostateczny wyrok był łagodniejszy. W malezyjskiej części Borneo żyje na wolności jeszcze około 10-12 000 orangutanów, ale wobec postępującego wyrębu resztek dżungli  ilość ta z roku na rok maleje.

Sandakan 051

Niestety orangutany nie pojawiły się na śniadaniu

Kilkanaście km od Kuching znajduje się Semenggoh Nature Reserve  – niewielki ośrodek ochrony orangutanów , które zostały uratowane przed   kłusownikami na terenach karczowanych pod plantacje palm olejowych czy zapory wodne. Nie zamierzałem tam jechać ( znam bowiem o wiele większy i bardziej znany ośrodek Sepilok w Sandakanie) , ale znalazłem się tam przez przypadek z powodu pomyłki kierowcy. O godzinie 15.00 miało się tam odbyć pokazowe drugie karmienie tych małp. Niestety, żadna nie pojawiła się na posiłku. Może zbojkotowały w ten sposób symbolicznie naszą wizytę, bo źle się czują w maleńkim skrawku dżungli  tuż pod wielkim miastem?

 Chińczyk popatrzy i zaraz wie

 Byliśmy bardzo ciekawi co na temat rasizmu w wydaniu  malezyjskim myślą tutejsi obywatele. Nie byli za bardzo do rozmów na ten temat z cudzoziemcami.

Przedstawiciel plemienia Penan , przewożący nas  łodzią motorową w parku narodowym Mulu 2 lata temu był bardzo ostrożny w wypowiadaniu krytycznych sądów  na ten temat: Chińczycy są mentalnie przygotowani do robienia biznesu. Popatrzą i zaraz wiedzą, czy to się opłaca czy nie. Po co więc wspierać ich  jeszcze w gospodarce?

Właściciel małej firmy, Malaj spotkany na promie w Sudat patrzy na to nieco inaczej i jest bardziej dyplomatyczny: To nie jest polityka rasowa polegająca na przeciwstawianiu jednych przeciw drugim. Nasz rząd wspiera wszystkie narodowości tyle że każdą w inny sposób zależnie od  ich potrzeb.

Poprzez realizację polityki uprzywilejowania  Malajów (nazywanych Bumiputra czyli Synami Ziemi)  rząd stara się   wyrównać historyczną niesprawiedliwość . W momencie tworzenia państwa Malajowie byli biedniejsi niż inne grupy etniczne .

Opozycyjni działacze, jak np. politolog z Malezji  Chin Huat Wong ze Stowarzyszenia Dziennikarzy na Rzecz Niezależnych Mediów (był z wizytą w Polsce w ubiegłym roku na zaproszenie Fundacji Batorego, gdzie wygłosił interesujący wykład) uważają, że  polityka  przywilejów dla rdzennych Malajów, prowadzona już przez kilkadziesiąt lat  przynosi dotychczas mizerne skutki. Pozycja Bumiputra w gospodarce  niewiele się zmieniła . Na tzw. Nowej Polityce Ekonomicznej , jak nazwano długofalowy program wyrównywania szans,  korzysta co najwyżej grupa wybranych Malajów powiązanych z partią rządzącą , tymczasem  większość Malajów pozostaje nadal biedna.

Ekonomiczne przywileje dla Bumiputra   przyczyniły się natomiast do stopniowej erozji  demokracji w tym kraju. Malezja jak większość azjatyckich krajów posiada rządy autorytarne, które tylko na zewnątrz sprawiają wrażenie demokratycznych. Od prawie 50 lat przy władzy utrzymuje się ta sama partia, która zawsze dziwnym trafem wygrywa wybory. Malezja jest często krytykowana za nie przestrzeganie  podstawowych praw obywatelskich . Istnieje np. wewnętrzne prawo pozwalające na to ,ze podejrzany może być aresztowany bez  oskarżenia czy procesu sądowego. Akt ten już parokrotnie był nadużywany do  walki z opozycją i  z krytykami partii rządzącej.

Borneo Tioman Singapur 2012 266

Szpak z nazwy wyspy doczekał się okazałego pomnika

Borneo Tioman Singapur 2012 294

Srodek wyspy jest  górzysty i porośnięty gęstą dżunglą

Szpak przyjaciel czyli  Tioman

Tradycyjnie na zakończenie wędrówek po górskich parkach narodowych zapragnęliśmy odpocząć na urokliwej na plaży w jakimś odludnym miejscu. Nasz wybór padł na wyspę Tioman, leżącą kilkadziesiąt km od stałego lądu (2 godziny jazdy promem z miasta Mersing) .Wyspa jest  prawie cała pokryta niewysokimi górami i tropikalnym lasem i  co ciekawe, niemal pozbawiona dróg. Pomiędzy wioskami można się tam przemieszczać tylko łodziami lub promem. Ale okazało się że znalezienie romantycznego zakątka nie było tam łatwe . Pierwsze 3 dni spędziliśmy w bungalow  na skraju  Tekeku, największej  miejscowości na wyspie,  gdzie było brzydko, brudno i drogo. Najwięcej tanich hosteli dla backpackersów było w sąsiedniej wiosce ABC (skrót od Air Batang Campung), ale tam okazało nam się zbyt tłocznie i głośno. No i  w pobliżu  zobaczyliśmy zielonkawą sadzawkę – wylęgarnię insektów i najpewniej komarów. Wolimy z dala trzymać się od takich miejsc.

Borneo Tioman Singapur 2012 216

Widok z naszego domku na plażę  na wyspie Tioman

W okolicy Tekeku  odkryliśmy niezwykły pomnik olbrzymiego ptaszyska. Podejrzewaliśmy ,że jest to gatunek jakiegoś  lokalnego ptaka  związanego z wyspą. Okazało się jednak , że  jest to pomnik legendarnego szpaka, który kilkaset lat temu zdobył sobie szczególna sławę w rybackiej wiosce. Według legendy oswojony ptak,  żyjący na wyspie, posiadał wyjątkowe zdolności  do naśladowania głosu ludzkiego i do śpiewu. Był ulubieńcem całej wioski i nazywano go nawet przyjacielem. Nazwa wyspy pochodzi właśnie od  sylab 2 malajskich słów : „tiong”  nazwy ptaka gadającego, lokalnego gatunku szpaka oraz słowa „teman” czyli przyjaciel . Po paru dniach pieszych i rowerowych wędrówek w poprzek wyspy i wzdłuż  brzegu morza, znaleźliśmy w końcu wymarzoną plażę. W  Paya Beach, maleńkiej wiosce wciśniętej miedzy zbocze góry i morze. Były tu większe rafy koralowe. Chociaż niestety większość z nich też była w stanie dalekim od świetności, (my , którzy zwiedziliśmy już chyba najpiękniejsze rafy koralowe w Azji Południowo-Wschodniej, mamy trochę większe prawo do marudzenia), mogliśmy się wreszcie nacieszyć przez kilka dni morskimi kąpielami i dobrą, egzotyczną kuchnią w lokalnej restauracji. Jadwiga pozwoliła sobie na odrobinę luksusu – skorzystała parę razy z usług masażystki.

 

Widok na naszą wioskę na wyspie Tioman

Borneo Tioman Singapur 2012 302

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.