Cees Nooteboom, Drogi do Santiago, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2012
Aby napisać tak niezwykłą książkę o Hiszpanii, trzeba być naprawdę zakochanym po uszy w tym kraju. A oto wyznanie miłosne samego autora: Jedną z niewielu niezmiennych rzeczy w moim życiu jest miłość – nie ma łagodniejszego określenia – do Hiszpanii. Kobiety i przyjaciele z niego zniknęli, ale kraj nie przemija tak szybko.
Autorem tych słów jest znakomity pisarz i poeta holenderski Cees Nooteboom, od lat wymieniany w gronie kandydatów do nagrody Nobla. Od ponad 40 lat spędza on co roku po kilka miesięcy w Hiszpanii, w swoim letnim domku na Majorce, gdzie pisze eseje, wspomnienia i uprawia inne gatunki literackie. Najsłynniejszą książką Nootebooma o Hiszpanii jest zbiór esejów pt. „Drogi do Santiago” pisanych przez prawie dekadę podczas bardzo osobistej i oryginalnej pielgrzymki pisarza do świętego miejsca Santiago de Compostella na północy Hiszpanii.
Uczucie do Hiszpanii datuje się od czasów młodzieńczych, gdy Nooteboom włóczył się po bezdrożach hiszpańskich prowincji. Początkowo, jak szczerze wyznaje, Hiszpania go rozczarowała, …język wydawał się twardy, ziemia jałowa, życie prostackie. A jednak z czasem odkrył, że hiszpański charakter i hiszpański krajobraz są silnie spokrewnione z nim samym, jego osobowością i duszą.
Oto lapidarny opis zalet i wad miłosnej wybranki: „Hiszpania jest brutalna, anarchistyczna, egocentryczna, okrutna. Hiszpania jest gotowa za głupstwo założyć sobie stryczek na szyję. Jest chaotyczna, marzycielska; jest irracjonalna. Zdobyła świat i nie wiedziała co z tym począć; tkwi w swojej średniowiecznej, arabskiej, żydowskiej i chrześcijańskiej przeszłości.
A skąd się wziął pomysł tej niestandardowej pielgrzymki do Santiago? Otóż przez wiele lat podróżując po Hiszpanii i spisując potem własne wspomnienia lub czytając zapiski innych autorów uzmysłowił sobie że te wszystkie krajobrazy, te wszystkie opowieści o Maurach, królach i pielgrzymach ….wskazują w jedną stronę: na okolicę, w której Hiszpania i oceaniczny zachód stykają się ze sobą i gdzie leży miasto, które w całym galisyjskim oddaleniu stanowi właściwą stolicę Hiszpanii. Czyli Santiago. Wbrew pozorom nie jest to więc tradycyjna wędrówka do Santiago wytyczonym „jakubowym szlakiem” ale pielgrzymka człowieka, który pragnie dotrzeć do wnętrza duszy Hiszpanii, chociaż wie że jako cudzoziemiec nie zdoła tego nigdy dokonać.
Bardzo oryginalny jest sposób pielgrzymowania autora po Hiszpanii. Porusza się po niej autem, wożąc z sobą książki pomocne w drodze, najczęściej bardzo stare przewodniki, mapy i poradniki, a nawet słowniki grecko-łacińsko-angielskie. Podczas podróży myszkuje po prowincjonalnych, zakurzonych księgarniach i antykwariatach, gdzie prawie zawsze znajduje lokalne perełki wydawnicze, opisy miejsc, o których nie wspominają żadne przewodniki. Na nocleg wybiera zazwyczaj paradory, przemienione w hotele dawne klasztory albo inne historyczne budynki. Mieszkając w takich miejscach swobodniej „pracuje” jego poetycka wyobraźnia, która podsuwa mu rozmaite zdarzenia związane historią danego obiektu i jego najbliższej okolicy. Czyta też uważnie lokalne gazety i pisma, a jeżeli go coś zaciekawi, wycina artykuł i przechowuje w swoich zbiorach, aby sięgnąć do niego po paru miesiącach i snuć dalej jakże ciekawe refleksje po jego ponownej lekturze.
Autor zauroczony jest przede wszystkim zabytkami sztuki, a zwłaszcza architektury romańskiej, których w Hiszpanii jest wiele tysięcy i które zachowały się do dzisiaj, chociaż większości z nich nie ma nawet wzmianki w żadnym oficjalnym przewodniku. Jest to nie odkryty jeszcze skarbiec sztuki hiszpańskiej tzw. mezoarabskiej , tworzonej przez chrześcijan żyjących w sferze wpływów islamu, w większości bezimiennych artystów i rzemieślników. Ślady tych wpływów Nooteboom odnajduje niemal w każdym odwiedzanym kościółku. Jest to świat ornamentów Bliskiego Wschodu , jaki przypłynął do Hiszpanii wraz z Maurami: podkowiaste łuki, baśniowe zwierzęta z Persji, stylizowane rośliny geometryczne, obsesyjne formy, lustrzane powtórzenia.
Grenada: Allhambra, misterne zdobienia w pałacu Nasrydów
Maurowie do dzisiaj kojarzą się nam z barbarzyńcami przybyłymi z Północy Afryki, którzy podbili na niemal pół wieku większość półwyspu iberyjskiego. Autor „Drogi do Santiago” próbuje zerwać z takimi stereotypami i jest to właśnie jeden z głównych celów jego pielgrzymki. Pisze: W Al-Andalus standard życia, a także kultura były na poziomie o wiele wyższym niż w Afryce Północnej czy na Półwyspie Arabskim. Niebezpieczny fanatyzm Kadafich i Chomeinich istniał także w tamtych czasach – islam zawsze był religia fanatyczną, purystyczną, ale w Hiszpanii jego prostolinijność straciła ostre kanty. Muzułmanie z Al-Andalus byli tolerancyjni wobec żydów i chrześcijan, kobiety miały więcej swobody, kwitła sztuka i literatura, a zwłaszcza poezja, gospodarka zaś znajdowała się na tak wysokim poziomie, że taifas (arabskie księstwa – przyp. JZ ) były w stanie płacić chrześcijańskiej Północy ogromne ilości złota. Między poszczególnymi książętami toczyła się zacięta rywalizacja; poetów … ceniono tak wysoko, że się o nich zabijano; architektura, zdobnictwo szlachetnymi kamieniami, muzyka, astronomia, filozofia przydawały dworom arabskim wielkiego prestiżu…
Mimo licznych wojen i konfliktów pomiędzy chrześcijańską Północą a mauryjskim południem przez parę wieków następowało przenikanie się kultur, zwyczajów i tradycji. Ten tygiel kulturowy wytworzył nie spotykaną gdzie indziej w Europie bogatą i różnorodną spuściznę widoczną przede wszystkim w zabytkach architektury, w spuściźnie językowej i nazewnictwie ale i w sztuce życia codziennego Wędrując górskimi szlakami w Andaluzji , np. w górach Sierra Magina czy Sierra de Grazalema niejednokrotnie spotykaliśmy po drodze czynne do dziś, a zbudowane niegdyś przez Maurów urządzenia wodne, np. wymyślne systemy gromadzenia wody, groble, kamienne wodopoje na potrzeby pasterzy i inne budowle. Miasta budowane przez Maurów poziomem higieny i kanalizacji przewyższały współczesne im dwory królewskie i arystokratyczne w Europie.
Ta książka odsłania właśnie tę drugą, mniej znaną, ale za to jaśniejszą stronę rywalizacji Maurów i chrześcijan na półwyspie iberyjskim. Nooteboom przekonuje, że pomiędzy obydwiema religiami nie było wcale jakiejś wielkiej wzajemnej nienawiści. To była zwykła walka o interesy i wpływy. Proces usuwania islamu z Hiszpanii trwał aż siedem wieków i „w tym nieskończenie długim czasie tak wiele razy dochodziło do wymieszania, było tak wiele wzajemnych oddziaływań, że jedna strona stawała się drugą. Cierpiały przez siebie, ale zawierały też sojusze. Nawrócenia, tolerancja, mieszane małżeństwa, szkoły tłumaczy, przyjaźnie, wymiana intelektualna, synkretyzm – to wszystko przez taki szmat czasu uczyniło z Hiszpanii kraj, którego nie można było porównać z żadnym innym krajem Europy – i nadal nie można. W tym właśnie tkwi unikatowość kulturowego krajobrazu Hiszpanii do dzisiaj. I zarazem powód fascynacji , która w międzyczasie przekształciła się w wielką bezwarunkową miłość Nootebooma do tego kraju.
Conil de la Frontera (Andaluzja) – jedno z licznych „białych miasteczek zbudowanych przez Maurów
Tej książki nie czyta się jednym tchem. Jest to książka do smakowania. Uważny czytelnik chce podświadomie , aby ta intelektualna uczta trwała jak najdłużej. Jeżeli ktoś opisuje w tak piękny sposób i odsłania swoją prawdziwą pasję, sami czujemy się wciągnięci w wir tego zauroczenia Hiszpanią. Dzieje się zresztą tak zawsze, gdy na naszej drodze spotykamy prawdziwych pasjonatów historii , sztuki, literatury, czegokolwiek.
Nie jest to też książka łatwa, bo pełna odniesień do książek innych autorów piszących o Hiszpanii. I pełna filozoficznych refleksji nad kondycją dawnego i współczesnego człowieka. Mamy do czynienia z dziełem wielkiego erudyty, a jednocześnie człowieka obdarzonego poetycką wrażliwością. Na pewno nie zastąpi w podróży bedekerów, bo nie sposób poruszać się na pozór chaotycznym szlakiem pisarza zmierzającego zygzakami do Santiago. Oryginalny tytuł książki brzmi zresztą „Objazdy do Santiago”.
Dodaj komentarz