Zapiski z podrózy dalekich i bliskich

Zwierzątko małe jak „półczegoś”. Wisława Szymborska, Tarsjusz i inne wiersze

Wisława Szymborska, Tarsjusz i inne wiersze, Krajowa Agencja Wydawnicza, 1976

Jeżeli wybierasz się na południe Filipin albo do północnej części indonezyjskiej wyspy Sulawezi i zamierzasz zobaczyć żyjące na wolności tarsjusze, przeczytaj koniecznie poniższy wiersz napisany przez naszą wybitną poetkę Wisławę Szymborską:

Ja tarsjusz syn tarsjusza, 
wnuk tarsjusza i prawnuk,
zwierzątko małe, złożone z dwóch źrenic
i tylko bardzo już koniecznej reszty;
cudownie ocalony od dalszej przeróbki,
bo przysmak ze mnie żaden,
na kołnierz są więksi,
gruczoły moje nie przynoszą szczęścia,
koncerty odbywają się bez moich jelit;
ja tarsjusz
siedzę żywy na palcu człowieka.

Dzień dobry, wielki panie,
co mi za to dasz,
że mi niczego nie musisz odbierać?
Swoją wspaniałomyślność czym mi wynagrodzisz?
Jaką mi, bezcennemu, przyznasz cenę
za pozowanie do twoich uśmiechów?

Wielki pan dobry –
wielki pan łaskawy –
któż by mógł o tym świadczyć, gdyby brakło
zwierząt niewartych śmierci?
Wy sami może?
Ależ to, co już o sobie wiecie,
starczy na noc bezsenną, od gwiazdy do gwiazdy.

I tylko my nieliczne, z futer nie odarte,
nie zdjęte z kości, nie strącone z piór,
uszanowane w kolcach, łuskach, rogach, kłach,
i co tam które jeszcze ma
z pomysłowego białka,
jesteśmy – wielki panie – twoim snem,
co uniewinnia cię na krótką chwilę.

Ja tarsjusz, ojciec i dziadek tarsjusza,
zwierzątko małe, prawie że półczegoś,
co jednak jest całością od innych nie gorszą;
tak lekki, że gałązki wznoszą się pode mną
i mogłyby mnie dawno w niebo wziąć,
gdybym nie musiał raz po raz
spadać kamieniem z serc
ach, roztkliwionych;
ja tarsjusz
wiem, jak bardzo trzeba być tarsjuszem.

 

Tarsjusz z rezerwatu przyrodniczego na wyspie Bohol (Filipiny)

 

 Intrygowało mnie zawsze pytanie, jaka była geneza napisania tego wiersza. Wszak autorka rzadko podróżowała , a tym bardziej w tak odległe egzotyczne strony. Dopiero w książce Joanny Szczęsnej i Anny Bikont pt. Pamiątkowe rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej, 2012, znalazłem odpowiedź. Stanisław Balbus, krytyk literacki tak wspomina  rozmowę  z poetką: „… spytałem skąd wzięła nazwę Tarsjusz, czy to grecki filozof czy może dyplomata. Wisława roześmiała się i mówi: Stasiu , otwórz Wielką encyklopedię pod literą „t”.Znajdziesz tam też jego fotografię.”

Wiersz zrodził się więc w bardzo prozaicznych okolicznościach. Szymborska nie musiała wcale trudzić się  podróżami do tropikalnych krajów, aby podpatrywać życie tarsjusza. O zwierzątku dowiedziała się przypadkowo, szperając w encyklopedii. I tak dalece zaintrygowało ją znalezione tam zdjęcie zwierzęcia, że postanowiła napisać piękny, refleksyjny wiersz.

Encyklopedie podają, że tarsjusze należą do rodziny nadrzewnych małpiatek żyjących w Indonezji i na Filipinach. Posiadają  miniaturowe rozmiary – od  18 cm  do 24 cm. Nie są więc człowiekowi przydatne jako surowiec, nie mają też kłów, rogów czy piór nadających się jako półprodukt dla przemysłu. Człowiek nie pożąda więc ich gromadzenia, posiadania, mnożenia ani zabijania. Szymborska pisze, że tarsjusz jest „cudownie ocalony od dalszej przeróbki”, przysmak z niego żaden,,„na kołnierz są więksi”. Skoro człowiek nie ma żadnych z niego korzyści, więc nie jest wart śmierci. W tym tkwi szansa na jego ocalenie przed zagładą.

Tarsjusz może też uspokajać nasze sumienia obciążone zabijaniem tylu zwierząt będących pożytecznymi.  Jest spadającym kamieniem z serc (…) roztkliwionych, daje człowiekowi szansę zapomnieć choćby na chwilę o jego wszystkich okrucieństwach w stosunku do zwierząt .

Czekoladowe Wzgórza na wyspie Bohol (Filipiny) – przyrodniczy fenomen ponad 1200 pagórków, które latem podczas suszy przybierają czekoladowe barwy i  tworzą niepowtarzalny krajobraz

 

Oglądane indywiduum wywołało u  mnie coś w rodzaju wstrząsu estetycznego – zwierzę nie przypominało bowiem niczego co dotychczas  spotkałem w jakże bogatym przecież świecie zwierzęcym. Budziło natomiast wiele skojarzeń – patrzyłem na jakieś niesamowite skrzyżowanie niedźwiadka, misia koala, małpki a nawet stwora ze świata bajek. Ktoś porównał go do filmowego bohatera ET z filmu Spielberga. No i te okrągłe, niewiarygodnie duże w stosunku do rozmiarów ciała oczy, które wydawały się  patrzeć z głębokim smutkiem na otaczający świat.

Żałuję bardzo, że nie znałem wiersza o tarsjuszu przed swoimi podróżami na Filipiny i na Sulawezi. Zwierzę oglądałem na żywo pierwszy raz  na Filipinach, na wyspie Bohol. Pojechaliśmy tam przede wszystkim  po to, aby obejrzeć słynne Czekoladowe Wzgórza. Spotkanie z tarsjuszami nie było w planach, nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, że takie coś istnieje. W okolicach miasteczka Corella natknęliśmy się na niewielki rezerwat przyrody – Sanktuarium Tarsjuszy prowadzone przez fundację zajmującą się ochroną tych zwierzątek. Stamtąd właśnie pochodzą prezentowane tu zdjęcia. Natomiast na północy indonezyjskiej wyspy Sulawezi (nieopodal Manado) – było to rok później –  zwiedzaliśmy rezerwat przyrody Tangkoko, w którym także przebywały na wolności tarsjusze. Mieliśmy wtedy szczęście natknąć się na lokalnego przewodnika,  który znał doskonale główne miejsca bytowania zwierzątek i zdążył nam je pokazać tuż przed zapadającym zmierzchem. Tarsjusze wychodziły właśnie ze swoich dziupli i szykowały się do nocnych łowów. Żywią się głównie owadami.

Pod jednym względem refleksja poetki straciła aktualność. Dzisiejszy skomercjalizowany do bólu świat musiał znaleźć  w końcu jakiś pożytek z tarsjuszy. I niestety od tego czasu zawisło nad nimi  widmo unicestwienia. Lokalni mieszkańcy zaczęli porywać w dżungli te zwierzątka i wsadzać do klatek, aby potem za pieniądze pokazywać turystom spragnionym mocnych wrażeń. Tarsjusz nie mógłby już dziś wyznać, że bezpiecznie siedzi „żywy na palcu człowieka”. W niewoli zapada w depresję i szybko umiera.

 

    • atrojka, 1 lutego 2020, 09:49

    Odpowiedz

    Refleksja nie straciła aktualności :
    „I tylko my nieliczne, z futer nie odarte,
    nie zdjęte z kości, nie strącone z piór,
    uszanowane w kolcach, łuskach, rogach, kłach,
    i co tam które jeszcze ma
    z pomysłowego białka,
    jesteśmy – wielki panie – twoim snem,
    co uniewinnia cię na krótką chwilę.”
    Ponieważ ten „wielki pan” kimkolwiek on jest – władca życia i śmierci – nie może spać spokojnie, widząc, co się tu wyrabia z życiem, którego jedynie on jest władcą! Jeśli istnieją jeszcze jakieś (nawet nieliczne) organizmy żywe nie odarte z życia, z godności – to one są jedyną otuchą dla tego wielkiego pana (i oczywiście jego namiestników!) , uniewinniają go tylko na chwilę…………………………

    • Marac, 23 kwietnia 2020, 20:40

    Odpowiedz

    Wpadłem przypadkiem, od wujka Gugla, guglając tarsjusze – i pędzę dalej. Ale znakomity felieton – przeczytałem z przyjemnością. Pozdrawiam!

Skomentuj atrojka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.