Wisława Szymborska napisała piekny wiersz o tarsjuszu, który nie jest potrzebny człowiekowi do niczego i który uspokaja sumienia. Załuję, że nie znałem tego wiersza przed podróżą na Filipiny i na północ Indonezji.
Dwie godziny jazdy szybkim promem z Gwadelupy i przedostajemy się do zupełnie innego świata. Tu czuć w pełni duszę Karaibów. Tu nie odczuwamy już tego rozdwojenia jaźni – Europa zachodnia versus kolonia francuska.
Jeżeli zamierzacie spędzić najbliższy urlop na plażach Costa Brava na północy Hiszpanii, koniecznie zabierzcie z sobą reportaż Normana Lewisa. Dowiecie się z niego, jak wyglądało tam życie przed wybuchem wielkiego boomu turystycznego. Autor zdążył jeszcze niemal w ostatnim momencie zobaczyć to, co już na dobre zniknęło z krajobrazu Hiszpanii.
Na wybrzeże Alicante – do tej Mekki masowej turystyki – jeździliśmy początkowo z dużymi oporami. Dopiero z czasem odkryliśmy, że dla takich jak my – kochających aktywny wypoczynek, występuje tutaj nieskończenie dużo możliwości. Można też łatwo uwolnić się od terroru plażowania bez potrzeby wynajmowania auta. Wystarczy wsiąść do jednego z wagoników Tram Metropolitano de Alicante.
To że wydobyłem z pamięci niniejsze wspomnienie z podróży do Peru odbytej w roku 2005, zawdzięczam głównie Alejandrowi Toledo, ówczesnemu prezydentowi Peru. Ten dzisiaj już emerytowany 72-letni polityk, upił się w ubiegłym miesiącu na umór w jednej z restauracji na przedmieściach San Francisco i wszczął wielką awanturę zakończoną interwencją policji. To przez tę awanturę Toledo, mieszkający dzisiaj w USA, trafił nagle na czołówki światowych gazet, a nam przypomniała się wyprawa do Peru, w trakcie której mieliśmy wrażenie, że ówczesny prezydent Peru „depcze nam po piętach”.
Lektura esejów Naipaula uzmysławia, jak bardzo kolonialna przeszłość regionu Karaibów odciska swoje piętno na współczesności. I jak wielu pokoleń trzeba, aby wyzwolić się z przeklętego jarzma niewolnictwa sprzed kilku wieków, jeśli to jest w ogóle możliwe.
Jeżeli zamierzacie spędzić najbliższy urlop na plażach Costa Brava na północy Hiszpanii, koniecznie zabierzcie z sobą reportaż Normana Lewisa. Dowiecie się z niego, jak wyglądało tam życie przed wybuchem wielkiego boomu turystycznego. Autor zdążył jeszcze niemal w ostatnim momencie zobaczyć to, co już na dobre zniknęło z krajobrazu Hiszpanii.
Krzysztof Kolumb po powrocie z kolejnych wypraw udawał się w glorii i chwale na dwór królewski , organizując orszaki „Cudów Zamorskich”. Odświętnie ubrani heroldowie w towarzystwie kolorowych papug przywiezionych z Nowego Świata sławili męstwo Wielkiego Odkrywcy i obwieszczali sukcesy jego wypraw.
Już od pierwszych dni pobytu na wyspie zrozumieliśmy, że Kubańczycy muzykę i taniec mają w swoich genach. Oni bawią się muzyką, płynie prosto z ich serc. A taniec jest dla nich spontaniczną zabawą, nierozłączna częścią życia.
Amerykańskim flamingom – ptakom poruszającym się swobodnie po całych Karaibach – rewolucja na Kubie nigdy nie przeszkadzała. Przylatywały jak zawsze co roku na bagna Zapata ,wyłącznie w misji pokojowej i bez jakichkolwiek wrogich zamiarów – interesują ich tylko tutejsze bogate żerowiska.
Kuba – wyspa słynąca z urody została nazwana przez Klementynę Suchanow królową Karaibów. Ale historia Kuby obfituje w burzliwe wydarzenia i wiele nie odkrytych jeszcze do końca i skrywanych tajemnic. Autorka opisała mniej znaną historię „czterech muszkieterów” kubańskiej rewolucji: Fidela Castro, C he Guevary, Camilo Cienfuegosa i Hubera Matosa. Bez znajomości najnowszej historii Kuby trudno cokolwiek zrozumieć w tym kraju.
Gdybym nie odwiedził wysp Banda, nigdy nie dowiedziałbym się o tym, że Anglicy mieli także w swoich dziejach własną „redutę Ordona”. Gilesowi Miltonowi , angielskiemu dziennikarzowi , autorowi reportaży historycznych udało się ocalić od zapomnienia historię mało znanego bohatera wielkich odkryć geograficznych – kapitana Nathaniela Courthope’a .
Jestem w Maroku, ale czuję się tak jakbym przebywał w Andaluzji. Gdy patrzę na minaret Kutubia w centrum Marrakeszu, mam w oczach bliźniaczo podobną słynną wieżę Giralda w Sewilli. Gdy nocujemy w marokańskich riadach, na myśl przychodzą od razu andaluzyjskie patia w Kordobie z fontannami i drzewkami cytrusowymi. Także półpustynne, górzyste krajobrazy Maroka kojarzą mi się bardzo z hiszpańską mesetą.
© 2025 Blog Janusza Zaręby. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Strona wspierana motywem Motyw Franz Josef i Wordpress.