Na wybrzeże Alicante – do tej Mekki masowej turystyki – jeździliśmy początkowo z dużymi oporami. Dopiero z czasem odkryliśmy, że dla takich jak my – kochających aktywny wypoczynek, występuje tutaj nieskończenie dużo możliwości. Można też łatwo uwolnić się od terroru plażowania bez potrzeby wynajmowania auta. Wystarczy wsiąść do jednego z wagoników Tram Metropolitano de Alicante.
Notatki z podróży
To że wydobyłem z pamięci niniejsze wspomnienie z podróży do Peru odbytej w roku 2005, zawdzięczam głównie Alejandrowi Toledo, ówczesnemu prezydentowi Peru. Ten dzisiaj już emerytowany 72-letni polityk, upił się w ubiegłym miesiącu na umór w jednej z restauracji na przedmieściach San Francisco i wszczął wielką awanturę zakończoną interwencją policji. To przez tę awanturę Toledo, mieszkający dzisiaj w USA, trafił nagle na czołówki światowych gazet, a nam przypomniała się wyprawa do Peru, w trakcie której mieliśmy wrażenie, że ówczesny prezydent Peru „depcze nam po piętach”.
Już od pierwszych dni pobytu na wyspie zrozumieliśmy, że Kubańczycy muzykę i taniec mają w swoich genach. Oni bawią się muzyką, płynie prosto z ich serc. A taniec jest dla nich spontaniczną zabawą, nierozłączna częścią życia.
Amerykańskim flamingom – ptakom poruszającym się swobodnie po całych Karaibach – rewolucja na Kubie nigdy nie przeszkadzała. Przylatywały jak zawsze co roku na bagna Zapata ,wyłącznie w misji pokojowej i bez jakichkolwiek wrogich zamiarów – interesują ich tylko tutejsze bogate żerowiska.
Jestem w Maroku, ale czuję się tak jakbym przebywał w Andaluzji. Gdy patrzę na minaret Kutubia w centrum Marrakeszu, mam w oczach bliźniaczo podobną słynną wieżę Giralda w Sewilli. Gdy nocujemy w marokańskich riadach, na myśl przychodzą od razu andaluzyjskie patia w Kordobie z fontannami i drzewkami cytrusowymi. Także półpustynne, górzyste krajobrazy Maroka kojarzą mi się bardzo z hiszpańską mesetą.
Region Walencji kusi nas przede wszystkim słońcem i słynnymi plażami Costa Blanca. Rzadziej przyciąga historią jak Andaluzja. Tymczasem kraina ta była kiedyś przez kilka stuleci częścią państwa islamskiego Al.-Andaluz, a wpływy kulturowe z tamtego czasu są tutaj nadal bardzo silne. Odnajdujemy je w zaskakującyc miejscach.
Po raz kolejny przekonuję się, że Hiszpania to nie tylko słońce i plaże. Im dalej od wybrzeża, tym może być ciekawiej. Okolice Alicante nie pozwalają popaść w nudę, mnóstwo tu powodów do miłych zaskoczeń, ale też i zdziwień. Jestem tutaj po raz trzeci, mimo iż nie lubię na ogół powracać do tych samych miejsc.
Na Teneryfę zwabiły nas góry i dobre wina – krew tutejszej wulkanicznej ziemi. Słynne nadbrzeżne kurorty z podrabianymi plażami i piaskiem dowożonym aż z Sahary omijaliśmy szerokim łukiem. Na nocleg wybieraliśmy domki lub pokoje zlokalizowane w bezpiecznej odległości od zatłoczonych ośrodków wczasowych. Wynajęte auto ułatwiało nam zawsze dotarcie do najtrudniej dostępnych zakątków.
Po wylądowaniu na Gwadelupie poczuliśmy się jak we Francji . Całkiem przyzwoite drogi ,a nawet autostrada w okolicach lotniska, wszędzie billboardy promujące francuskie produkty łącznie z bielizną damską. Luksusowe jachty. Francja elegancja! Samochody oznakowane FR. Ceny oczywiście w Euro , no i policjanci we francuskich mundurach – tyle tylko że hebanowo czarni.
Dwie godziny jazdy szybkim promem z Gwadelupy i przedostajemy się do zupełnie innego świata. Tu czuć w pełni duszę Karaibów. Tu nie odczuwamy już tego rozdwojenia jaźni – Europa zachodnia versus kolonia francuska.